Później wpadł pomysł i pierwsze projekty. Długo trzymałam je w szufladzie badając rynek. Czy nikt już czegoś takiego nie robi? Nie chciałam być posądzona o podebranie pomysłu... Nie jakiegoś wielkiego pomysłu na miarę Red Dot, bo czymże jest zwinięcie wstążki. Ale dla mnie to był pierwszy własny wynalazek tak ciepło przyjęty przez otoczenie! Sprawił mi nieziemską radość i poczucie, że to dopiero początek wielkiego wymyślania. Moje dziecko :)
Upewniwszy się, że nikogo nie kopiuję, w grudniu ubiegłego roku wstążki pierwszy raz zaprezentowały się w sieci. Posypały się pierwsze zamówienia, później pojawiły się targi (małe, rodzinne, kościółkowe).
Gdy chciałam wypłynąć na większe wody okazało się, że... "Fajne, nigdy czegoś takiego nie widziałam" - no właśnie. Wstążkowe biżu otrzymywało duuuużo komplementów, jednak niewiele Pań (w stosunku do założeń) zdecydowało się je nosić, bo jak same mówiły "jest to niespotykane" i w sumie to nie wiedzą dlaczego mają opory... Tak więc mój zapał do wstążek odrobinę ostygł a w jego miejsce wszedł kreatywny recykling.
Sama się zdziwiłam, gdy pewnego dnia złapałam się na przeglądaniu portali z rękodziełem w poszukiwaniu produktów "mocno zainspirowanych" kasiowymi kolczykami ze wstążki. Nie po to żeby się na kogoś bardzo złościć, ale żeby się upewnić że mój pomysł się przyjął. I w końcu tak się stało :)
Przeglądając album wystawców jednych z nadchodzących targów trafiłam na zdjęcia kolczyków ze zwiniętych wstążek. Nie naszyjników, nie bransoletek ani torebek - kolczyków :D Ta dam! Sukces! Pierwsze "kopie" pomysłu! (Piszę kopie w cudzysłowie, gdyż autorka tamtych wyrobów pofatygowała się o zmienienie ich konstrukcji; i używam słowa "kopie" świadomie - mam ku temu podstawy, które przemilczę).
Jeszcze większe rozbawienie spotkało mnie, gdy okazało się, że ta Pani jest "znajomą znajomych" :)
Wiecie, co to oznacza? Nie dość, że ktoś uznał mój pomysł za tak dobry, że da się go sprzedać, to jeszcze poświęca czas i energię żeby go rozwinąć! To jest SUKCES.
Zatem kochani, gdy następnym razem zobaczycie czyjeś prace "mocno inspirowane" Waszymi pomysłami, nie ma się co smucić, wręcz przeciwnie - zakasać rękawy i kuć żelazo puki gorące! ;)
PS: Zauważyłam, że przyznawanie się do autorstwa danego pomysłu nie jest ciepło przyjmowane w pewnych środowiskach. Wygląda na to, że duch średniowiecznych praktyk lansowania anonimowych prac jest wciąż żywy ;)
PS2: Nie rozpatruję przypadku, gdy dwie obce osoby wpadają jednocześnie na ten sam pomysł. No właśnie, jednocześnie...