W sobotę zaliczyłam debiut na Mustache Warsaw Yard Sale - przedsięwzięcie było ogromne! Obstawiam, że ilość wystawców spokojnie dobijała do 200, a cykliczność i popularność tej imprezy przyciągnęła mega tłum. Serio. Dowodem może być fakt, że nawet nie miałam jak i kiedy zrobić zdjęć. Było super pod względem feedbacku na recyklingowe biżu, nie spodziewałam się tylu entuzjastów tej dyscypliny :) Przy okazji pozdrawiam również przetwarzającą Karinę Królak, która zaprasza wszystkich entuzjastów na dni otwarte do Pracowni nr. 13 (pn-pt 15:00-21:00). |
Po Mustache'ach prędko udałam się na wernisaż inaugurujący działalność Matrycowni - krainy grafiki warsztatowej w sercu Saskiej Kępy. W tym tygodniu trwa akcja "Design w suterenie III" więc wciąż istnieje szansa na upolowanie dobrych prezentów od projektantów (a są tam naprawdę fajne prace; tu zdjęcia).
Za to dziś, w niedzielę, na Love&Sale w 1500m2 prawdziwym wzięciem cieszyły się lampki z butelek :)
(wybaczcie mi, że nie wrzuciłam wcześniej zdjęć, ale zupełnie nie było kiedy - błąd nadrobię najszybciej jak się da).
Nie mogę wyrzucić z głowy zasłyszanej dziś historii o Panu, który w ramach recyklingu starej pralki zaadoptował szklany element z drzwiczek jako miskę do sałaty. Podobno gadżet służy do dzisiaj :)
Polecam Wam też rzucić okiem na prace mojej sąsiadki, Agaty Armatys tworzącej pod marką Fashionista. Ręcznie szyte ubrania z wysokogatunkowych materiałów, w pojedynczych egzemplarzach, z ręcznie filcowanymi wzorami - I like.
Powyżej pierścionek, który powstał na poczekaniu podczas dzisiejszej imprezy (z foliowych opakowań oczywiście :)).
Aż sama się zachwyciłam - będzie takich więcej!